Lato, przynajmniej w moich okolicach, nie było zbyt łaskawe jeżeli chodzi o ilość słonecznych dni. Czerwiec był z pogodą w kratkę, lipiec był za to koszmarny - non stop lał deszcz. Sierpień nieco bardziej nas rozpieścił, ale nie na tyle mocno, bym zdążyła zużyć moje kosmetyki do opalania chociażby do połowy. To smutne, bo w tym roku po raz pierwszy chciałam się opalić i wyszło, jak zawsze. Może za rok się uda. W każdym razie, wakacje dobiegają końca, ale lato kalendarzowe będzie trwało jeszcze dwadzieścia kilka dni, więc kto wie, może jeszcze czymś nas zaskoczy. Z recenzją produktów Dax Sun zwlekałam naprawdę długo, bo wciąż łudziłam się, że nadejdzie taki czas, w którym poużywam ich nieco więcej. Niestety tak się nie stało, więc moja opinia oparta będzie zaledwie kilkoma użyciami. Zapraszam na recenzje turbo przyspieszacza opalania oraz ochronnego kremu do twarzy.
Turbo przyspieszacz opalania mieści się w plastikowej butelce o ładnym, opływowym kształcie. Kolory bardzo adekwatne do przeznaczenia kosmetyku. Aplikuje się go za pomocą atomizera, który świetnie rozpyla produkt, a co najważniejsze, nie zacina się. Kiedy użyłam go po raz pierwszy spodziewałam się, że będzie to olejek, dość tłusty, po którym zaraz po opalaniu trzeba będzie iść się wykąpać, by nie lepić się do wszystkiego. Nic bardziej mylnego. Przyspieszacz bardzo szybko się wchłania i nie pozostawia nieprzyjemnie tłustego filmu, co bardzo mnie zaskoczyło. Dodatkowo przyjemnie pachnie, a ciało po jego użyciu bardzo ładnie się błyszczy.
Produkt wzbogacony jest o turbo SunTan Booster, tzn. aktywator opalania, oleju Buriti bogatego w karoten, który, jak wiadomo, przyspiesza proces łapania opalenizny. Dzięki tego przyspieszaczowi, moja skóra z bladej, jak ściana, stała się skórą delikatnie muśniętą słońcem. Taki efekt bardzo mi odpowiadał, bo nogi nie były przerażająco białe, ani przesadnie opalone. Nie znoszę się opalać, dlatego to dla mnie i tak sukces, że wytrzymałam na słońcu te parędziesiąt minut kilka razy, a ten kosmetyk mi to uprzyjemnił i ułatwił. Pamiętajcie, by do opalania ściągnąć biżuterię, bo różnego rodzaju pierścionki, bransoletki czy zawieszki pozostawiają po sobie nieopalony ślad. Choć kojarzę, że kiedyś było modne coś takiego. Może nie koniecznie po biżuterii, ale specjalnie naklejano naklejki o różnych wzorach, by mieć taki "tatuaż". W tym przypadku można mieć taką biżuterię na kilka miesięcy.
Podczas ekspozycji na słońcu bardzo ważna jest odpowiednia ochrona. Promieniowanie słoneczne, choć niewidoczne, jest bardzo szkodliwe dla naszej skóry w nadmiarze. Dlatego warto pamiętać o używaniu kosmetyków z filtrami, które w jakimś stopniu nas od nich uchronią. Bardzo ważne jest, by o takiej czynności pamiętać zarówno u siebie, jak i u dzieci, które na dworze latem spędzają bardzo wiele godzin. Ja w tym roku posiłkowałam się m.in. ochronnym kremem do twarzy DAX SUN SPF 30. Nie jest to bardzo wysoki filtr, ale dla mnie wystarczający.
Jego konsystencja jest biała, gęsta, ale rozprowadza się ją dobrze. Nie bieli skóry, całkiem szybko się wchłania i co najważniejsze, nie zostawia nieprzyjemnej tłustej warstwy, której nie znoszę. Oczywiście po dotknięciu twarzy czuć, że coś zostało nałożone, ale nic się nie klei, ani nie lepi. Krem delikatnie nawilża skórę, co dla mnie jest bardzo pożądane. Krem posiada takie składniki, jak olej arganowy czy wyciąg z nasion drzewa Tara, co wzmacnia ochronną barierę skóry i zabezpiecza przed działaniem czynników zewnętrznych.
Kosmetyki DAX SUN towarzyszą moim słonecznym dniom od bardzo dawna. Mogę śmiało powiedzieć, że nawet od kilku lat, bo każdego roku, w mojej kolekcji kosmetyków tego typu, znajduje się zawsze przynajmniej jeden kosmetyk tej marki. Uważam, że są to godne polecenia produkty.
A Wy posiłkujecie się podczas opalania tego typu kosmetykami?
Ja w tym roku nie używałam niczego ani do opalania, ani po opalaniu. Planuję wakacje za rok, więc wtedy na pewno mi się przyda jakiś kosmetyk :D
OdpowiedzUsuńMarka jest bardzo popularna, też kiedyś miałam emulsje do opalania. Teraz używam tylko oleju kokosowego, na naszą angielską pogodę idealny. :/
OdpowiedzUsuńMnie średnio łapie słońce, więc takich specyfików nie używam, ale podoba mi się opakowanie :D
OdpowiedzUsuńJak średnio łapie Cię słońce, to turbo przyspieszacz wskazany :D
UsuńMarka bardzo dobrze mi znana. Kiedyś kupowałam te kremy i je chwaliłam. W tym roku miałam inne- jednak w przyszłym pewnie do nich wrócę :)
OdpowiedzUsuńJa się nie mogłam doczekać przede wszystkim użycia przyspieszacza... I okazało się że nie miałam kiedy. Rok temu byłam koloru czekolady, w tym jestem biała jak trup. Dawno nie było tak paskudnego lata.
OdpowiedzUsuńgdy się opalam to zawsze bez biżuterii, fajne produkty, szkoda, że lato nas nie rozpieszczało w tym roku
OdpowiedzUsuńMarkę znam, ale tych produktów nie kojarzę akurat.
OdpowiedzUsuńNa twarz zawsze używam spf50 (fotostarzenie i te sprawy), ale resztę czasami traktuję przyspieszaczem- nawet na południu Europy :)
OdpowiedzUsuńTaKie przyspieszacze bardzo lubię, mam z Avonu i świetnie się sprawdza :-) za to nie lubię samoopalaczy bo miałam z nimi kiepska przygodę 😁😁😁
OdpowiedzUsuńJa typowego samoopalacza nigdy nie używałam :D
UsuńLubie te kosmetyki, mam sentyment do twj firmy
OdpowiedzUsuńWizja szybszej, ładniejszej i trwalszej opalenizny kusi, ale nie lubimy się do wszystkiego lepić :)
OdpowiedzUsuńW poście pochwaliłam właśnie ten przyspieszacz za to, że się nie lepi. Szkoda, że nie przeczytałaś
UsuńWłaśnie chodzi o to, ze nie ;)
OdpowiedzUsuńJa używam tylko jak cos samoopalaczy ale nigdy przyśpieszaczy ;)
Nie uzywam tego typu kosmetyków poniewaz nie przepadam za opalaniem
OdpowiedzUsuńJeżeli zależy mi, żeby się opalić to jak najbardziej, zazwyczaj wtedy sięgam po takie produkty ponieważ mi jest bardzo trudno się opalić:(
OdpowiedzUsuńhttp://sandziv.blogspot.com/
ja mam swoich ulubieńców z innej firmy :) a dla Julki używam filtru mineralnego
OdpowiedzUsuńPrzyspieszaczy nie używam już od lat .. nie potrzebuje!:)
OdpowiedzUsuńJa się nie opalam, nie lubię :) Miałam etap kiedy lubiłam być skwareczką, ale mi przeszło ;)
OdpowiedzUsuńOchrona przed słońcem jest ważna, jednak nie przepadam za przyśpieszaczami.
OdpowiedzUsuńJa nie mogę się opalać, więc pierwszy kosmetyk u mnie odpada. Krem mnie ciekawi. Nie wiesz czy mają dostępne wyższe flirty?
OdpowiedzUsuńPrzyspieszacz opalania mam zamiar wypróbować, ale to już w przyszłym roku :P Co do "odbijania" się biżuterii na opalonej skórze to ja mam tak pod pierścionkiem zaręczynowym haha :D przynajmniej mogę kontrolować ile opalenizny mi jeszcze zostało :D
OdpowiedzUsuńNIe trzeba sie załamywac, moze jeszcze przyjdzie w najblizsze dni troche słoneczka ;)
OdpowiedzUsuńKiedys mialam przyspieszacze i sie nie sprawdzily. Plamy byly. DaxSun mialam dla dzieci z filtrem i bylo super
OdpowiedzUsuńDla mnie było zdecydowanie za mało słonecznych dni tego lata, mam totalny niedosyt :( dla mnie może trwać cały rok :)bardzo lubię produkty DC do opalania, ten turbo przyśpieszacz muszę kupić na przyszłe wakacje :)
OdpowiedzUsuńJa kiedys miałam manię opalania i moja cera była wręcz Oliwkowa przez cały rok :( Kiedy wyjechałam do Irlandii strasznie moja cera zbielała nawet zsarzała z braku słońca, aczkolwiek ja już postanowiłam się nie opalać, więc zawsze używam wysokie fitry :* Buziaki : *
OdpowiedzUsuńJa uzywam przyspieszacza opalania, ale innej marki, bo Ziaji :) I faktycznie on działa, więc nie ma się co zastanawiać nad zakupem ;D Szkoda tylko że lato się konczy :(
OdpowiedzUsuńTen przyspoeszacz stosowałam i jestem z niego zadowolona. Uzyskalam ladna brazowa opalenizne.
OdpowiedzUsuńJa niestety nie lubię się opalać. ale jak już się opalam używam przyśpieszaczy do opalania ale innej marki
OdpowiedzUsuńOchronnych kremów używam, bo mam tendencje do szybkiego spalania się;) Natomiast za przyśpieszaczami jakoś nie przepadam.
OdpowiedzUsuńSame testowałyśmy coś takiego nie dawno, ale w wersji olejku :)
OdpowiedzUsuńJa szybko się opalam. Gdy byliśmy w tym roku nad morzem, podwinełam nogawki i przeszłam się kawałek brzegiem morza. Później sie okazało, że ten kawałek skóry mialam bardziej ocalony niż reszta
OdpowiedzUsuńW moim regionie lato było słoneczne, ale opalenizny też nie mam takiej, jaką chciałabym mieć :D Ratuję się mgiełką samoopalającą z Lirene, która jest ostatnio moim ulubieńcem :) Kosmetyki Dax Sun też znam od lat, ale ostatnio nic od nich nie miałam.
OdpowiedzUsuń