Kochani, zróbcie coś ze mną, bo pierwszy raz od tylu lat, od ilu bloguję (tj. blisko 5) nie miałam jeszcze tak ciężkiego powrotu do blogowego życia. Macie jakieś sposoby na sprawny powrót do pisarskiej formy? Chętnie go zastosuję! Dziś przybywam do Was z powiewem świeżości i zarazem z taką letnią bryzą. Wszystko za sprawą iście wiosenno-letnich zdjęć kosmetyków, które mam Wam zamiar dziś szerzej zaprezentować. Mowa oczywiście o bazach Lirene Be Glam, No pores i No redness. Do tej recenzji zbierałam się naprawdę długi czas (o czym świadczą zdjęcia zrobione kilka miesięcy temu), więc cieszę się, że w końcu zmotywowałam się na tyle, by te cudeńka ujrzały światło dzienne. Bazy pod makijaż nie są produktami, których używam na co dzień. Ogólnie
ograniczam swój makijaż do minimum, a wyżywam się mejkapowo, kiedy mam
ku temu jakąś okazję. Wtedy zawsze stawiam na dobrą bazę pod makijaż, by
przedłużyć jego trwałość. Mam cerę mieszaną i tłuste powieki, więc
odpowiednie zabezpieczenie przed nakładaniem kolorówki jest tu mile
widziane, a co więcej, nawet wskazane. Tym razem postanowiłam zaufać
bazom Lirene. Skusiłam się na wszystkie trzy warianty z serii, ponieważ
chciałam znaleźć ten najbardziej odpowiedni dla siebie.
Chciałabym najpierw zacząć od wyglądu tych produktów, bo jak widzicie,
są one niemal identyczne. Różnią się jedynie kolorem. Wszystkie bazy
znajdują się w plastikowych opakowaniach w pastelowych kolorach i muszę
przyznać, że już to mnie kupuje. Plastik jest miękki, więc produkt
wydobywa się niezwykle łatwo. Zamknięcie stanowi srebrna zakrętka. Po
jej zdjęciu, naszym oczom ukazuje się dość długi i szpiczasty dzióbek,
przez którego otwór nie wylewa się zbyt wiele substancji, dzięki czemu
dozowanie jest łatwe i przyjemne. Żałuję, że nie zrobiłam zdjęcia tego
dzióbka, ale po prostu zapomniałam. Konsystencja produktu jest w sam raz
- ani rzadka, ani gęsta. Bardzo dobrze współpracuje z twarzą, dobrze
się rozprowadza. Kolor zależny jest od wariantu bazy. Jak widzicie,
odpowiada kolorowi opakowania.
LIRENE - NO PORES - BAZA MATUJĄCA POD MAKIJAŻ
Baza
ma za zadanie zmniejszyć widoczność rozszerzonych porów, a także
rozprawić się z nadmiarem sebum poprzez odpowiednie zmatowienie skóry.
Ta baza zaciekawiła mnie z całej trójki najbardziej i to od niej
zaczęłam swoje testowanie. Przekonało mnie głównie matowienie skóry i w
przypadku tego wariantu bazy faktycznie nie można go odmówić. Makijaż
jest świetnie utrwalony na wiele godzin, a zazwyczaj świecące się
miejsca dłużej pozostają w nienagannym stanie. Na co dzień (gdy np. idę do sklepu czy do kogoś bliskiego i robię bardzo delikatny makeup) nanoszę bazę w kilka miejsc, takich jak nos, broda czy część czoła tuż nad nosem. Te miejsca są u mnie najbardziej podatne na świecenia, ale problem ten mam już z głowy. Na większe wyjścia nakładam na całą twarz. Nie mam zbyt mocno
widocznych porów, dlatego ich zakrycie również mnie zadowala, choć nie jest zbyt mocne. Za zmatowienie oraz zmniejszenie widoczności rozszerzonych porów odpowiada formuła Pore Minimizing Oligo. Bazę tę polecałabym dla osób o skórze tłustej i mieszanej.
LIRENE - BE GLAM - BAZA ROZŚWIETLAJĄCA POD MAKIJAŻ
W drugiej kolejności zabrałam się za testowanie bazy rozświetlającej. Jej głównym zadaniem jest rozświetlenie twarzy (ale jestem odkrywcza!) oraz zniwelowanie oznak zmęczenia twarzy. Ta baza robi naprawdę fajną robotę - delikatnie rozświetla twarz i dodaje jej promienności. Wyrównuje również jej koloryt. Nie jest to efekt nachalny czy przesadzony, co w moim odczuciu jest bardzo ważne. W bazie zatopione są mikroskopijne drobinki, które prezentują się niezwykle subtelnie. Makijaż zyskuje na trwałości, ale jednak jest ona delikatnie słabsza niż w przypadku wariantu No Pores. Według mnie bazy te idealnie sprawdzą się u osób, które mają skórę suchą i normalną. Na mojej mieszanej, też prezentuje się ona ładnie.
LIRENE - BE GLAM - BAZA ROZŚWIETLAJĄCA POD MAKIJAŻ
W drugiej kolejności zabrałam się za testowanie bazy rozświetlającej. Jej głównym zadaniem jest rozświetlenie twarzy (ale jestem odkrywcza!) oraz zniwelowanie oznak zmęczenia twarzy. Ta baza robi naprawdę fajną robotę - delikatnie rozświetla twarz i dodaje jej promienności. Wyrównuje również jej koloryt. Nie jest to efekt nachalny czy przesadzony, co w moim odczuciu jest bardzo ważne. W bazie zatopione są mikroskopijne drobinki, które prezentują się niezwykle subtelnie. Makijaż zyskuje na trwałości, ale jednak jest ona delikatnie słabsza niż w przypadku wariantu No Pores. Według mnie bazy te idealnie sprawdzą się u osób, które mają skórę suchą i normalną. Na mojej mieszanej, też prezentuje się ona ładnie.
LIRENE - NO REDNESS - BAZA KORYGUJĄCA ZACZERWIENIENIA POD MAKIJAŻ
Na samym końcu zajęłam się bazą No redness która jak już sam tytuł wskazuje ma korygować zaczerwienienia na naszej buzi. Nadaje się do ukrycia naczynek czy innych zaczerwienień. Ma delikatne działanie przypominające użycie korektora. Jak wiadomo, zielony korektor ma takie samo przeznaczenie, tj. stosuje się go na zaczerwienienia. Baza ta nie da takiego krycia, jak korektor i raczej nikt na to nie liczy, ale w dość fajny sposób pozwala choć trochę zatuszować te "defekty". Baza ładnie stapia się ze skórą twarzy, zresztą tak samo dobrze, jak pozostałe dwie. Warto podkreślić, że działanie tej bazy oparte jest o wyciąg z czerwonych liści winorośli oraz diosminę. To te składniki odpowiedzialne są za wzmocnienie ukrwienia oraz zmniejszenie widoczności wspomnianych naczynek.
W ocenie ogólnej należy pochwalić to, że mamy tu dość spory wybór. Skóra każdej z nas ma inne potrzeby, a tu, mając do dyspozycji 3 warianty, możemy wybrać najlepiej, uwzględniając jej wymagania. Są one lekkie i w żaden sposób nie obciążają naszej skóry, nie zapychają - a to wielki plus. Na pochwałę zasługuje również to, jak szybko się wchłaniają. Nie trzeba czekać zbyt długo, by przystąpić do aplikacji podkładu. Najlepiej spisała się u mnie baza No pores, ponieważ pomogła rozprawić mi się ze świecącymi miejscami, które są u mnie częstymi gośćmi i za to jej chwała. Baza Be glam zrobiła na mnie dobre wrażenie efektem rozświetlenia, dzięki czemu twarz wyglądała na zdrowszą, weselszą i bardziej promienną. Najrzadziej korzystałam z bazy No redness, ponieważ nie mam zbyt wielu czerwonych miejsc czy naczynek, które chciałabym korygować i baza ta po prostu niezbyt często ma u mnie swoje zastosowanie, co wcale nie oznacza, że jest zła. Po prostu nie jest dla mnie.
Znacie bazy pod makijaż Lirene? Macie wśród nich swojego ulubieńca?
Ciekawie wyglądają :) Matująca byłaby dla mnie idealna :)
OdpowiedzUsuńJa mam podobnie, bazy używam tylko w przypadku większych wyjść ;) Kiedyś miałam bazę z Soraya, teraz mam tylko taką pod cienie z Bell i genialnie się sprawdza ;) Z Lirene niestety nie miałam żadnej bazy :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie wybralabym baze matujaca. Pamietam jak malowala mnie kosmetyczka, a za dwie czy trzy godziny wszystko sie zrolowalo i tyle bylo z makijazu.
OdpowiedzUsuńSuper, ze maja az trzy warianty, bo kazda dziewczyna sie w nich odnajdzie.
Kochana, przepiękne zdjęcia jak zawsze zresztą :) jeśli chodzi o te bazy, to jak dla mnie najbardziej odpowiednia będzie Be Glam, uwielbiam wszelkie drobinki w kosmetykach, dlatego ta mnie kupiła, rozświetlenie dla mnie jak najbardziej wskazane :D
OdpowiedzUsuńciekawi mnie różowa wersja, chętnie się z nią bliżej zapoznam, dobra sprawa taka baza
OdpowiedzUsuńW swojej kolekcji także posiadam no pores i jestem z niej bardzo zadowolona. Dobrze matuje, utrzymuje makijaż bez święcenia się przez odpowiedni czas, ano i szybko się wchłania co jest dla mnie ważne.
OdpowiedzUsuńChętnie poznała bym bazę matującą pod makijaż fajnie że mamy wybór aż z 3 wariantów i że tak fajnie się sprawdzają . Fajnie że szybko się wchłaniają bo nie zawsze mam czas czekać aż dany kosmetyk się wchłonie.
OdpowiedzUsuńMam różową wersję ale ja rzadko kiedy sięgam po bazy pod makijaż
OdpowiedzUsuńmiałam wszystkie 3 bazy, najfajniejsza była wersja rozświetlająca
OdpowiedzUsuńNatko, ja mam największy problem z postami kosmetycznymi. Mam w kartonie przygotowane kosmetyki, o których już dawno powinnam napisać i tak czekają, i czekają i czekają. Postaram się nadrobić to w tym tygodniu, niestety nie mam żadnego patentu. Zamiast pisać wolę przeglądać chińskie strony :P Najbardziej lubię bazy rozświetlające i takie, które sprawiają, że twarz wygląda na zdrowszą, mniej zaczerwienioną i młodszą.
OdpowiedzUsuńJakie piękne zdjęcia! Baz od Lirene jeszcze nie poznałam. Z tych propozycji dla siebie wybrałabym Be glam.
OdpowiedzUsuńBaza matujaca to cos co chce wyprobowac
OdpowiedzUsuńJa z Lirene póki co mam tylko podkład. A najchętniej sięgnęłabym po bazę matującą. Przy mojej mieszanej cerze dobrze sprawdziłaby się w okolicach nosa.
OdpowiedzUsuńMam bazę innej firmy, ale nie jest to rodzaj produktu, po który często sięgam.
OdpowiedzUsuńChętnie przetestowałabym tę bazę, która koryguje zaczerwienienia od zawsze mam z tym problem :)
OdpowiedzUsuńzaciekawiłaś mnie tymi bazami. Do mnie najlepsza będzie no pors. Już wpisuję ją na moją chciejliste
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie wyprobowałabym bazy no pores ;) wydaje się najbardziej odpowiednią do mojej cery
OdpowiedzUsuńMojej siostrze na pewno by się spodobały, ja raczej nie używam :-)
OdpowiedzUsuńMam no pores,ale uzywam dosc rzadko...
OdpowiedzUsuńBaza rozświetlająca to coś dla mnie! Skończę tę z Bielendy i sięgnę po to cudo bo mnie zaciekawiłaś :)
OdpowiedzUsuńCiekawa ich jestem :)
OdpowiedzUsuńOd dłuższego czasu szukam bazy matującej, która poradzi sobie z moją cerą. Dzięki temu wpisowi już wiem, co zamówić. Mam nadzieję, że efekt będzie taki sam!
OdpowiedzUsuńFirmę bardzo lubię, jednak z tymi bazami nie miałam styczności jeszcze. Moje ulubione to od nyx i soraya :* Buziaki
OdpowiedzUsuńNie słyszałam jeszcze o nich, ale ich kosmetyki bardzo lubie i u mnie dobrze się sprawdzaja! Chętnie przetestuje bo szukam właśnie odpowiedniej bazy ❤
OdpowiedzUsuńja zazwyczaj biore matujace. tak sobie pomyslalam, ze moglaby byc taka 3w1. Ale z drugiej strony rozswietlajacej uzywam rzadko. Ty zas nie masz czerwonych miejsc. A ja miewam. Poki co mam z inglot. wiec na lirene skusze sie jak mi sie obecna skonczy
OdpowiedzUsuńMam tą rozświetlającą - była to moja pierwsza baza pod makijaż od wielu lat i byłam z niej zadowolona - w sumie jestem, ale tak jak mówisz - przy cerze mieszanej nie do końca jest ona idealna. Musze wypróbować wersję zieloną.
OdpowiedzUsuńRzadko używam bazy pod makijaż raczej wybieram dobry krem, ale mam ochot€ sprawdzić bazę rozświetlającą
OdpowiedzUsuńprodukty Lirene są świetne, lubię ich używać mimo, że nie wszystkie produkty zdały u mnie egzamin ;) niestety tych produktów nie miałam okazji testować ! chętnie bym się bliżej przyjrzała bazie matującej.
OdpowiedzUsuńPIĘKNIE WYGLĄDAJĄ :) MATUJĄCA MNIE ZACIEKAWIŁA
OdpowiedzUsuńWłaśnie kończy mi się baza , zakupię zieloną i zobaczę jak się u mnie sprawdzi .
OdpowiedzUsuńBuziaki ;*
Wariant Be Glam byłby dla mnie odpowiedni. Przyglądałam się jej ostatnio w drogerii ;) Na pewno kiedyś u mnie zagości.
OdpowiedzUsuńBaza matująca może być dla mnie idealna, bo mam bardzo tłustą cerę i przez to często się święcę. NA co dzień szczególnie mi to nie przeszkadza, ale na większe wyjścia muszę o to zadbać. Chętnie przetestuję tą bazę :)
OdpowiedzUsuńZ chęcią bym przetestowała ta bazę be glam, która by rozswietlila moja twarz.(mam nadzieję) :)
OdpowiedzUsuńDla mnie ta ostatnia baza byłaby idealna. Na razie korzystam z bazy od W7, ale gdy ją skończę zakupię tę.
OdpowiedzUsuńCiekawe produkty, każda może znaleźć coś dla siebie chociaż z mojej perspektywy bazy nie są częstymi goścmi w mojej kosmetyczce :D Mam jedną, ale opornie idzie zużywanie jej :D
OdpowiedzUsuńO też mam takie miejsca na twarzy, które zaczynają mi się świecić w ciągu dnia i szybciej schodzi z nich makijaż. Muszę wypróbować tą zieloną bazę, może i u mnie pomoże na ten problem :)
OdpowiedzUsuńTaka matująca baza to by była u mnie czymś w punkt! ;>
OdpowiedzUsuńFajne te bazy, dla mnie matująca byłaby idealna ;) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWypróbowałabym bazę matującą :) P.S. Zdjęcia jak zwykle rewelacyjne :)
OdpowiedzUsuńNas kusi ta różowa - matująca. Często nasza skóra nie ładnie się świeci co bardzo rzuca się w oczy :/
OdpowiedzUsuńNie miałam okazji używać żadnej z nich, ale chętnie sprawdziłabym działanie rozświetlającej.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie stawiam na matt ;)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia !
Piękne zrobiłaś zdjęcia. Jak dla mnie, zdecydowanie baza matująca, chociaż ta na zaczerwienienia też mogłaby się przydać podczas mrozów. Pozdrawiam!^^
OdpowiedzUsuńMam bazę tą różową no pores i jestem z niej zadowolona ;)
OdpowiedzUsuńMam No pores, ale jeszcze jej nie używałam :) Ciekawi mnie też No Redness, bo naczynka mam widoczne
OdpowiedzUsuńostatnio coraz częściej sięgam po tego typu kosmetyki, i ta baza niwelująca zaczerwieniania by mi się stanowczo przydała
OdpowiedzUsuńMam bazę rozświetlającą i jestem z niej bardzo zadowolona. Często używam jej tylko w okolicach oczu dla rozświetlenia :) Odnoszę wrażenie, że marka Lirene w ostatnim czasie bardzo poprawiła się z jakością swoich kosmetyków :)
OdpowiedzUsuńNie znam tych baz, ale bardzo cieszę się że trafiłam na Twój wpis, bo bardzo chętnie kupię sobie jedną z nich
OdpowiedzUsuńPo twojej recenzji już wiem, że podczas najbliższych zakupów zdecyduje się na bazę No Pores. Mam cerę mieszaną z niedoskonałościami i wieczny problem świecenia się T-strefy, więc chętnie wypróbuję to długotrwałe zmatowienie. Przyda się zarówno na większe imprezy, ale także na co dzień.
OdpowiedzUsuń