Moje usta zazwyczaj cieszą się dobrą formą. Są jednak okresy, w których i ja nie mogę radować się z nakładania kolejnej kolorowej pomadki. Dlaczego? Ano dlatego, że po prostu nie wygląda to estetycznie. To nic fajnego podkreślać usta, kiedy dookoła pełno odstających, suchych skórek. Matowe pomadki (których używam najczęściej) tylko pogłębiają ten problem, bo większość z nich dodatkowo wysusza usta. W tym czasie trzeba postawić na dobre nawilżenie. Dzięki Nivea w przeciągu ostatnich tygodni miałam szansę poznać drugie smarowidełko. Tym razem, jest to oryginalnie i uroczo wyglądający Pop-Bal.
Pewnie większość z Was na widok pomadki Pop- Ball miała jedno skojarzenie, tj. EOS. Muszę przyznać, że i ja tak pomyślałam. Jest jednak między nimi pewna różnica. EOS jest okrągły, a ta pomadka owalna, więc ta bardziej przypomina jajeczko. Powiedziałabym nawet, że ma kształt tego żółtego jajeczka z Kinder Niespodzianki. Jak widzicie, ma dwa kolory (miętowy i biały). Występuje jeszcze w wersji różowej (która kusi mnie bardziej). Prezentuje się bardzo schludnie i ładnie. W środku mamy miętową wypukłość, która jest wygodna w użyciu. Lubię taką formę pomadek i muszę przyznać, że zużywają się u mnie wolniej niż podstawowe sztyfty.
W udziale trafił mi się wariant miętowy i trochę nad tym faktem ubolewam, bo nie jest to mój ulubiony zapach, jeżeli chodzi o pomadki. Po naniesieniu na usta mamy też efekt chłodzenia, czego bardzo nie lubię. Na szczęście jest on delikatny i po chwili znika, dlatego tak bardzo mi nie przeszkadza. Samo nanoszenie jest bardzo przyjemne. Konsystencja jest w sam raz, więc dobrze sunie po ustach i szybko pokrywa je w całości. Ogólnie dość długo utrzymuje się na ustach, dobrze je nawilża i o nie dba. Usta po kilku dniach stają się naprawdę przyjemnie mięciutkie i wyraźnie odżywione. Muszę zaznaczyć, że stan moich ust nie był tak tragiczny, ja jeszcze kilka tygodni temu, więc nie wiem, jak jajeczko spisze się w przypadku ekstremalnie przesuszonych ust. Wierzę jednak, że podoła! Jeżeli ktoś z Was na taki stan ust aplikował tą pomadkę - koniecznie dajcie znać, jak się spisała. Ja z kolei, jak tylko spotkam gdzieś wariant różowy od razu po niego sięgnę. Ta malinka z jabłuszkiem strasznie mnie kusi.
Dziś wstałam w masą energii, ale opadła ona po chwili... Blogowanie to nie bułka z masłem. Często przekonuję się o tym, gdy posłuszeństwa odmawiają różne sprzęty - aparat rozładował się, kiedy właśnie chciałam zrobić sesję produktowi, komputer zaciął się podczas przerabiania, a Internet muli, gdy wgrywam zdjęcia - znajome? Dla mnie, aż za bardzo! Dobre połączenie internetowe, to podstawa podczas blogowania, gdyż znacznie ułatwia naszą pracę. Technika światłowodowa, jakiej wprowadzenie umożliwia interlab.pl powoli staje się nie tylko ulepszeniem, ale i standardem. Ten rodzaj medium transmisyjnego zupełnie zdeklasował wszystkie gałęzie telekomunikacji. Prędkość transmisji, a także odległość, na jakie może być przesyłana informacja pozostawiają bardzo daleko w tyle inne, konkurencyjne rozwiązania.
Dziś wstałam w masą energii, ale opadła ona po chwili... Blogowanie to nie bułka z masłem. Często przekonuję się o tym, gdy posłuszeństwa odmawiają różne sprzęty - aparat rozładował się, kiedy właśnie chciałam zrobić sesję produktowi, komputer zaciął się podczas przerabiania, a Internet muli, gdy wgrywam zdjęcia - znajome? Dla mnie, aż za bardzo! Dobre połączenie internetowe, to podstawa podczas blogowania, gdyż znacznie ułatwia naszą pracę. Technika światłowodowa, jakiej wprowadzenie umożliwia interlab.pl powoli staje się nie tylko ulepszeniem, ale i standardem. Ten rodzaj medium transmisyjnego zupełnie zdeklasował wszystkie gałęzie telekomunikacji. Prędkość transmisji, a także odległość, na jakie może być przesyłana informacja pozostawiają bardzo daleko w tyle inne, konkurencyjne rozwiązania.
Znacie pomadki Pop-Ball od Nivea? Lubicie takie orzeźwiające (miętowe) pomadki?
Nie miałam chyba jeszcze żadnej miętowej pomadki do ust. Tego balsamu nie używałam, ale myślę, że kiedyś się skuszę :)
OdpowiedzUsuńrównież nie przepadam za miętą i tym efektem ochłodzenia... ale wersję różową przetestuję! :D
OdpowiedzUsuńLubie takie jajka do ust, mam teraz z Biedry o nawet spoko składzie :)
OdpowiedzUsuńJa mam właśnie tą malinkę z jabłkiem. Jest naprawdę godne polecenia
OdpowiedzUsuńnie znałam jej wcześniej ;) lubię miętowe pomadki, więc mogłabym się z tą zaprzyjaźnić ;)
OdpowiedzUsuńZawsze zapominam o balsamach do ust. Lubię miętę, wiec sądzę, że mogłabym go polubić :)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz widzę tą pomadkę, wygląda fajnie :)
OdpowiedzUsuńA do mnie właśnie wariant miętowy bardziej by przemówił. Bardzo ładne opakowanie ;)
OdpowiedzUsuńChętnie przetestowalabym te mietowa wersje:). Ale jeszcze nie widziałam ich nigdy w sklepach :)
OdpowiedzUsuńmam różową wersję ;) jest słodka:)!
OdpowiedzUsuńTeż mam ten wariant i chyba wolę miętę niż malinkę z jabłkiem :P Fajnie mi się sprawdza:)
OdpowiedzUsuńMnie chyba bardziej interesuje ta miętowa niż malinowa. Lubię efekt chłodzenia na ustach. Szkoda tylko, że nie utrzymuje się zbyt długo.
OdpowiedzUsuńDokładnie jak ją widzę myślę Eos :) jestem jej ciekawa szczególnie właśnie tej miętowej bo uwielbiam zapach i smak mięty.
OdpowiedzUsuńOj ja też nie lubie mięty na ustach :-) u mnie sprawdzało się masełko nieva swego czasu.
OdpowiedzUsuńTeż wolałabym owocowy :)
OdpowiedzUsuńtakże dostałam tą miętową wersję wolałabym ta drugą :/
OdpowiedzUsuńtez liczyłam na malinę, ale na szczęście jak piszesz efekt chłodzenia jest minimalny i bardzo się lubimy
OdpowiedzUsuńZ miętą mi nie po drodze. Wolałabym inny smak 😐
OdpowiedzUsuńBalsamu od NIVEA w tym wydaniu nie znam. Wydaje sie fajniusi :3
OdpowiedzUsuńNie lubie tego typu opakowań w produktach do ust, są mało poręczne
OdpowiedzUsuńmimo iż w nazwie mam mint, to za miętowymi zapachami w kosmetykach raczej nie gustuję:P
OdpowiedzUsuńteż go otrzymałam, ale w wersji różowej, a szkoda bo miałam ochotę na mięte!
OdpowiedzUsuńMi niestety nie wysłali, a chętnie przetestowałabym właśnie wariant miętowy.
OdpowiedzUsuńPierwszy raz się spotykam, ale wygląda bardzo ciekawie c:
OdpowiedzUsuńblog @mavselina-k | instagram @mavselina | youtube @mavselina
Mam malinowa a chętnie bym i te mietową poznała
OdpowiedzUsuńWygląda fajnie tylko nie lubię mięty :(
OdpowiedzUsuńMamy już jedną miętową pomadkę ochroną i bardzo ją lubimy! Pozostawia ona lekki kolor na ustach, co bardzo nam się podoba ❤ ta twoja jest również genialna! Z chęcią spróbujemy i jej!
OdpowiedzUsuńKuszą, oj kuszą mnie one
OdpowiedzUsuńPodoba mi się zamysł tego jajeczka :) Pomyślę nad nim :)
OdpowiedzUsuńnie znam tych pomadek, ale kuleczka wygląda fajnie
OdpowiedzUsuńJa mam wersję malinową i podoba mi się zapach :)
OdpowiedzUsuńSzata graficzna tego balsamiku mnie urzekła!
OdpowiedzUsuńWygląda naprawdę Uroczo aczkolwiek chwili obecnej się na niego nie skuszę bo mamy kilka balsamów czekających w kolejce
OdpowiedzUsuńKuszące jajeczka ;) Ja lubię taki efekt chłodu na ustach, więc to coś dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńNo chyba kupie :)
OdpowiedzUsuńja akurat lubię efekt chłodzenia ale zazwyczaj stosuję kosmetyki tego typu latem gdy jest podwójnie przyjemny i odświeżający
OdpowiedzUsuńJa jakoś ciągle jestem wierna pomadce z peelingiem z Sylvecp, ciągle próbuje innych i wracam do tamtej 😂 właśnie zaczęłam już trzecia sztukę 😂
OdpowiedzUsuńA ja mam wersję malinową a wolałabym tą miętową właśnie. Mimo wszystko balsam jest całkiem fajny :)
OdpowiedzUsuńale uroczo wygląda! ❤ uwielbiam produkty Nivea, ale ten balsam to dla mnie zupełna nowość. Też nie lubię zapachu mięty, ale za to podoba mi się jak pomadka daje efekt chłodzenia czy mrowienia na ustach, więc chętnie bym przetestowała to cudo :)
OdpowiedzUsuńJa otrzymałam wersję malinową i używam jej z wielką przyjemnością :) Przypomina mi zapachem inne masełko Nivea o zapachu malinowym :) Jak dla mnie trafili w 10, bo akurat skończyły mi się wszystkie sztyfty :)
OdpowiedzUsuńCiekawie wygląda, choć chyba wolałabym inny wariant niż miętowy. :)
OdpowiedzUsuńNa pewno by mi posmakowała, ale latem ;)
OdpowiedzUsuńO takim kształcie mam balsam innej firmy i masz rację, na pewno wolniej się zużywają niż normalne sztyfty :) również wolałabym ten malinowy wariant :)
OdpowiedzUsuńFajnie wygląda.
OdpowiedzUsuńBardzo mi ona przypadła do gustu!
OdpowiedzUsuńMam eos i doszłam do wniosku, że lepiej sprawdzała mi się zwykła pomadka z Nivea która jest wiele razy tańsza.
OdpowiedzUsuńJuż zapisałam na listę kosmetyków do wypróbowania :)
OdpowiedzUsuńTeraz zimą wolałabym owocową wersję, ale miętowe jajeczko pewnie polubiłam latem. Nivea ostatnio rozpieszcza nas nowościami :)
OdpowiedzUsuńDlaczego nie znalam ich wczesniej?! Uwielbiam pomadki w tej formie i musze przyznac ze ta mieta bardzo mnie kusi
OdpowiedzUsuńJuż to u kogoś widziałam, tylko w wersji różowej. Design jest niesamowity. Muszę to sobie zamówić! Pozdrawiam!^^
OdpowiedzUsuńPierwszy raz widzę coś takiego, a może okazać się dla mnie bardzo przydatne. Wypróbuję! :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny ten balsam, ja jednak odpuszczam ... Nivea. Niestety nie wrócę do tej marki :)
OdpowiedzUsuńJuż miałam okazję czytać kilka opinii o tej pomadce i mam coraz większą ochotę kupić ja dla siebie.
OdpowiedzUsuńMiętowa wersja to raczej nie byłby mój wybór. Nie używałam jeszcze tego typu jakeczek
OdpowiedzUsuńTeż bym ubolewała nad miętową wersją, gdy do wyboru jest malinowo-jabłkowa. Podejrzewam, że pod względem działania to samo, ale jednak zapach robi różnicę :D Chociaż znowu mięta to taka świeża, gumy do żucia nie trzeba hahaha :D
OdpowiedzUsuńWidziałam na Insta te pomadki i są mega urocze ! Już opakowanie mi się bardzo podoba :*
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się ten balsam do ust. W takiej formie można mieć go zawsze pod ręką i dbać o nawilżenie ust.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie przydałby mi się teraz taki balsam, bo te mrozy są straszne, a moje usta na tym mocno cierpią :(
OdpowiedzUsuń